Propozycje ministra finansów dotyczące drastycznego ograniczenia deficytu samorządów są nie do przyjęcia. Minister Jacek Rostowski przedstawił założenia zbyt rygorystycznych cięć. Zachował się jak krawiec, który nie bierze miary i szyje garnitur wg własnego widzimisię. Po jego uszyciu okazuje się, że rękawy i nogawki są za krótkie. Co wtedy czyni? Oto zamierza skrócić kończyny by jego idea się ziściła. Do takich wniosków można dojść po burzy w sejmie i totalnej krytyce ministerialnego pomysłu ze strony samorządów. Pomysł ministra Rostowskiego sprowadzający się do ostrych cięć w samorządach odebrałby jednostkom samorządu terytorialnego możliwość finansowania z deficytu wielu strategicznych inwestycji niezbędnych dla rozwoju zarówno lokalnego jak i całego kraju.

Spowodowałby także zahamowanie wydatkowania unijnych dotacji, gdyż to właśnie samorządy realizują zdecydowaną większość krajowych inwestycji. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ministerialny projekt ujrzał światło dzienne bez uprzedniej analizy skutków wdrożenia go w życie. Nie jest to ani dobry obyczaj ani godna pochwały metoda. Nie wyobrażam sobie by uzyskał akceptację posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego i w tym tonie wypowiadałem się również 26 maja i 7 czerwca w sejmie. Na szczęście w ogniu krytyki ministerstwo uznało konieczność szukania innego modelu ograniczania deficytu i rozpoczęły się prace zespołu rządowo-samorządowego nad racjonalnym rozwiązaniem. Jest więc nadzieja na rozumne działanie a nie okaleczanie możliwości inwestycyjnych samorządów, co byłoby szkodliwe dla całej gospodarki i dla nas wszystkich. Wydaje się więc, że stanowisko samorządów jak i nas parlamentarzystów przedstawione w sejmie zweryfikuje i zracjonalizuje zamiary ministra finansów. Pewne jest to, że ani krawiec, ani żaden minister nie powinien forsować własnych idei w oderwaniu od rzeczywistości i wbrew zdrowemu rozsądkowi.